Wróciliśmy do domu, ja jestem wściekła na siebie, a Alex na mnie i prawie zabiłam swojego przyjaciela. Po prostu świetnie! Wampir zamknął drzwi z takim impetem, iż myślałam, że wpadną do środka zaraz za nim. W wampirzym tempie zniknął w swoim pokoju. Do przedpokoju weszła Eileen, na twarzy miała wymalowany wielki znak zapytania. Minęłam ją bez słowa i udałam się do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko, zatapiając mokrą od łez twarz w poduszki. Ostatnie co usłyszałam tego dnia to niezadowolone zrzędzenie Eileen ‘’Czy ktoś mi łaskawie powie o co chodzi?!’’. Naładowana negatywnymi emocjami, osunęłam się w objęcia Morfeusza.
Powoli i z niechęcią podniosłam powieki. Przez niezasłonięte okna wpadały złociste promienie słońca. Sypialnia wydawała się teraz mniejsza oraz przytulniejsza. Podniosłam się z mojego ‘’legowiska’’ i pomaszerowałam do łazienki, która była już jak nowa. Zdjęłam wczorajsze ubranie i wzięłam szybki prysznic. Miałam wrażenie, że letnia woda zmywa ze mnie ciężar wczorajszego dnia. Odświeżona, wykonałam tylko jeszcze niezbędną, poranną toaletę i owinięta w ręczniku pobiegłam do pokoju Eileen. Pomieszczenie jest jasne, duże i kolorowe. Stanęłam przed ogromną szafą i zaczęłam szukać w niej czegoś odpowiedniego dla mnie. Mam nadzieje, że się nie wścieknie jak coś sobie ‘’pożyczę’’. Moją uwagę przyciągnęła granatowa sukienka przed kolano, na szerokich ramiączkach. Od góry do pasa była dopasowana, a od pasa w dół spływała delikatnie po ciele. Razem z nią i czarnymi balerinami wróciłam do swojej łazienki. Sukienka leżała idealnie, to samo pantofle. Wykonałam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa powitać nowy dzień.
Idąc w kierunku balkonu spostrzegłam leżące na podłodze
pudełko, które zabrałam z domu. Usiadłam na łóżku i otworzyłam je. W środku
znajdowały się przeróżne dokumenty. Wysypałam je na pościel i zaczęłam
przeszukiwać. Jedne bardzo mnie zaciekawiły. Były to dwa akta moich narodzin.
Właśnie dwa, nie powinien być tylko jeden taki papierek? Pierwszy zgadzał się całkowicie
z moimi danymi, za to drugi nie do końca. Zgadzało się tylko moje imię i znak
szczególny, a mianowicie ciemna, okrągła plamka na lewej łopatce. Rok narodzin
zaszokował mnie: 1413! Co to ma być?! Miała bym niby mieć sześćset lat?! To
niedorzeczne. Pod napisem ojciec widniało zdanie NIE PODANO, a pod matką
Margaret Abeyta. Zaczęłam przeglądać inne papiery. Książeczka zdrowia, dyplomy,
więcej dyplomów i zdjęcia. Nigdy nie zastanawiałam się nad tym, że rodzice
posiadają zdjęcia dopiero od siedemnastego roku mojego życia. Zaspokajały mnie
ich wymówki pod tytułem ‘’Nie było czasu”, ‘’Byliśmy zbyt zabiegani”. Te
wszystkie wizje, dokumenty, brak zdjęć! Jak mogłam być tak naiwna? Czyżbym
miała wcześniej drugie życie? Po
przemianie w wampira uwierzę we wszystko. Jak mogli mnie okłamywać przez te
wszystkie lata! Jestem adoptowana, prawdziwa matka mnie porzuciła. Ale co to do
cholery ma oznaczać?! Nic nie rozumiem, mam kompletny mętlik w głowie.
Pozostawiając dokumenty rozrzucone po pokoju, zeszłam do piwnicy. Wypiłam
haustem dwa woreczki pysznej RH-. Gdy skończyłam śniadanie, poszłam do salonu.
Zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu barku. Stał pod oknem przy pianinie.
Otworzyłam drzwiczki od szafki, moim oczom ukazały się butelki i karafki pełne
złotego płynu. Wyciągnęłam Burbon, włączyłam muzykę na maksa, zasłoniłam
wszędzie okna i zaczęłam topić smutki. Z każdym łykiem ból, cierpienie i
samotność odpływały do dalekiej krainy. Zaczęłam tańczyć, po całym domu. Do
wieczora barek Alexandra opustoszał. No cóż wampirowi trudniej się upić. W wt*
znalazłam się w czarnej komnacie, to znaczy w pokoju Alexa. Opadłam na
poduszki, zaciągnęłam się powietrzem. Ah! Jego perfumy są zajebiste! Matko
musze być nieźle nawalona. Wybuchłam śmiechem. Podnosząc się do pionu, potknęłam
się o własne nogi i wylądowałam na jego szafeczce nocnej. Szuflada pod wpływem
impetu otworzyła się i zobaczyłam więcej alkoholu. Odkręciłam butelkę i
pociągnęłam spory łyk. Tanecznym krokiem podeszłam do szafy wampira.
Zamaszystym ruchem otworzyłam ją. Zciągnęłam z siebie sukienkę, zrzuciłam
baleriny i wślizgnęłam się w jego czarną koszulę. Kocham jego perfumy! Wypiłam
niezliczone litry alkoholu i urwał mi się film.
-Co ty do cholery ZNOWU robisz w MOJEJ sypialni, na dodatek
w MOJEJ koszuli?!- Czyjś głos obudził mnie. Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam
wściekłego Alexa. Zachichotałam.
-Masz cholernie seksowne perfumy i ciuchy.- Osunęłam
się w ciemność.
Z trudem otworzyłam oczy. Pierwsze co poczułam to czyjaś
klatka piersiowa pod moją głową, drugie to potworny ból głowy i suchość w
gardle. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. Gdy spostrzegłam Alexandra
śpiącego obok odskoczyłam jak oparzona od niego. Przymknęłam na chwilę powieki,
nagle poczułam na karku czyjś chłodny oddech.
-Jak się spało?- Szepnął mi uwodzicielsko do ucha.
-Tak szczerze to nie wiem.- Odwróciłam się do niego twarzą.
Stał w samych bokserkach. Niesiona impulsem przejechałam palcem po jego nagim
torsie. Zadrżał pod moim dotykiem. Spojrzałam na siebie. Byłam tylko w samej
bieliźnie i czarnej koszuli. Zaczerwieniłam się. –Co tu się stało?
-To chyba ty mi to powinnaś powiedzieć.
-Miałam małe załamanie. Już sobie idę.- Przebrałam się w
swoje ubrania i zaczęłam sprzątać bałagan. Zajęło mi to około godziny. Pogoda
pogorszyła się i nie było widać słońca, więc wyszłam na balkon. Wpatrywałam się
w ciemny las. Muszę iść go przeprosić. Postanowione. Wzięłam koszulę Alexa i
poszłam do niego. Zapukałam lekko w drzwi. Cisza. Niepewnie weszłam do środka.
Stał tyłem do mnie, opierając się o parapet i popijając alkohol.
-Nie przeszkadzam?- Podeszłam bliżej, tak że mogłam
dosięgnąć go ręką.
-Trochę.- Mruknął
-Więc nie zajmę ci dużo czasu.
-Mam nadzieję.
-Oddaję koszulę- odłożyłam ją na skórzany fotel.- i chciałam
przeprosić za moje zachowanie w Waszyngtonie. Głupio się z tym czuję, nie wiem
co we mnie wstąpiło. Przepraszam, to się więcej nie powtórzy.- Ostatnie słowa
wypowiedziałam szeptem.- Wybaczysz mi?- Nic nie odpowiedział. Zrezygnowana westchnęłam
i wróciłam do siebie. Po kilkunastu minutach pojawił się Alexander. Opierał się
o framugę drzwi.
-Przetrawiłeś moją propozycję?
-Nie do końca.- Podszedł do mnie bliżej i zaczął wpatrywać
się głęboko w moje oczy. Na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmiech. Zaczął
podnosić rękę w stronę mojego policzka, ale w ostatnim momencie zacisnął dłoń w
pięść i spuścił ją.- Nie mogę cię rozszyfrować. Mam wrażenie, że kiedyś, kiedy
byłem jeszcze człowiekiem widziałem cię. Nie potrafię przy tobie pozostać
obojętny. Kim jesteś?- Tym razem jego dłoń spoczęła na mojej twarzy. Oboje
poczuliśmy przyjemny dreszczyk.
-Sama już nie wiem kim jestem, albo czym jestem.- Nie
chciałam przerywać tej wyjątkowej chwili, ale mam tyle pytań. Odwróciłam się od
niego i sięgnęłam po pudełko z domu.- Spójrz na akta.- Gdy to zrobił jego oczy
rozszerzyły się.
-Margaret…- Wychrypiał.
++++++++++++++++++++++
*wt – wampirze tempo.
Z góry przepraszam za błędy ! Nie jestem z niego zachwycona, pisałam i pisałam i taki jakiś nijaki wyszedł. No mam nadzieję, ze bynajmniej wasze oczekiwania zadowoliłam.
Rozdział dedykuję MLODEJ, która odważnie czyta wszystkie moje zwariowane pomysły. BARDZO CI ZA TO DZIĘKUJĘ. Zapraszam wszystkich na jej bloga : http://w-czasie-pelni-ksiezyca.blogspot.com/
I oczywiście dziękuję innym, którzy czytają i komentują :D
Pozdrawiam wszystkich i do napisania ;*
tutaj też dodam komentarz:-) Jednym słowem bomba! Strasznie mnie ciekawi kim jest Margaret i czemu miała te dwa akty urodzenia. Podejrzewam, że kryje się tutaj tajemnica, o której nie wie Alice ;) serdecznie pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńWow! Czytałam to z rozdziawioną paszczą, tak mi się podobało. A kiedy się skończyło myślałam się się popłaczę. Nie mogę doczekać się więcej takich akcji ALICE-ALEXANDER. Po prostu boski rozdział. Z niecierpliwością czekam na NN.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Agata
Jejku dzieki wam za miłe komentarze ! :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie na nn ;) http://inthatwayiunderstoodhimandilovedhim.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam serdecznie do mnie, pojawił się NN :)
OdpowiedzUsuńhttp://forbidden-looove.blogspot.com/