czwartek, 19 grudnia 2013

Rozdział XXXIX i wielkie przeprosiny



Po pierwsze: PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM, PRZEPRASZAM!!!!!! Wiem, że dłuugo mnie tu nie było, że zaniedbałam bloga, ale przede wszystkim Was moi kochani czytelnicy. Nie porzuciłam jednak bloggosfery całkowicie, czytałam Wasze opowiadania, no ale nie zostawiałam śladu po sobie. Hańba. Wybaczcie... Mogłabym powiedzieć, że złapał mnie zastój weny czy coś tam jeszcze, ale po prostu ze mnie leń i jak zwykle nieco "olałam" sprawę. Ja zła :( Teraz powracam i będę komentować ! Ci którzy tu zapuszczą się ponownie jakimś cudem, DZIĘKUJĘ.

Po drugie, ciąg dalszy nastąpił. Czyli rozdział!!! 

ALICE
Alex odpuścił. Zdawałam sobie sprawę, że dla niego to nie łatwe do, ale musiał za akceptować moją decyzję. Spuściłam na chwilę wzrok. Nie chciałam, by później czół się winny, jeśli by mi się coś stało, a czuję, że tak będzie. Nawet jeśli będę na siebie cholernie mocno uważać.
-Może powinieneś wrócić...- Przerwał mi przykładając swój palce do mych warg. Pokręcił wolno głową.
-Nie zostawię cię z tym samej.- Zapewnił pewnym i czułym głosem. Jego palce, jak miękkie piórka, pogłaskały mnie delikatnie po twarzy. Pochwyciłam jego dłonie w swoje, zamykając je w uścisku... Nagle wszystko lekko zaczęło drżeć, a wokół dało się słyszeć szmery, skowyt i dziwne skrobanie. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie z niemym zaskoczeniem. Równie niespodziewanie jak to się zaczęło, wszystko ucichło. Joseph odchrząknął i podszedł ostrożnie do okna, za które po chwili wyjrzał. Lustrował przez chwilę przestrzeń za szybą, po czym głośno zaczerpnął haust powietrza.
-Alice nie wychodź na zewnątrz.- Powiedział, a jego głos był twardy i nie tolerował sprzeciwu. Chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem. Podeszłam, więc do okna, a moje oczy momentalnie się rozszerzyły. Przed domem nie było już równych, zielonych trawników, a niebo nie było czysto błękitne. Gęsta, ciężka ciemność otaczała dom anioła, a w niej stały kreatury jakich jeszcze nie widziałam. Poskładane jakby z różnych kawałków ciała, splecione czarnymi, grubymi nićmi. Ich oczy były białe, a z czegoś co musiało być ustami, wystawały zakrzywione zębiska. Krzywe ręce zakończone były pazurami, a ich sylwetki były przygarbione. Tylko jeden mężczyzna w tej grupie wyglądał całkowicie normalnie. Jego zielone oczy spojrzały na mnie, a usta wygięły się w złowrogim grymasie. Już tu czułam bijący od nich smród śmierci. Schowałam się, patrząc ze strachem na pozostałą trójkę.
-Co to jest?!- Spytałam drżącym głosem. Kolana zatrzęsły się pode mną. Nie widziałam wcześniej czegoś takiego, ale napawało mnie grozą. Domyśliłam się, że to nie wróży nic dobrego. Alexander podszedł do mnie, a ja wsparłam się na jego silnym ramieniu.
-Demony. Istoty nie skłonne do myślenia, czy emocji, są tylko czyimś narzędziem, stworzonym by wykonywać rozkazy.- Pokiwałam wolno głową na słowa anioła. Miałam przeczucie, że byli tu z mojego powodu.- Alexie choć ze mną, musimy dowiedzieć się czego chcą, choć... Nieważne.- Dodał, a wampir skinął głową. Uczepiłam się mocniej jego ramienia. Bałam się. Nie chciałam by coś mu się stało. Jest krwiożerczy i bezwzględny, gdy trzeba, ale to w końcu mój Alex. 
Wyswobodził się z mojego uścisku bez słowa i wraz z Josephem wyszli na zewnątrz. Spoglądałam na ich plecy, jak odchodzą. Oczy podejrzanego mężczyzny nadal wlepione były we mnie, aż przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Z zagłębiania się w jego tęczówki wyrwał mnie trzask zamykanych drzwi. Wzdrygnęłam się. Wsparłam ręce na parapecie i obserwowałam całą sytuację. Grace podeszła do mnie i położyła swoją szczupłą dłoń na moim ramieniu.
-Nie powinni cię widzieć.- Powiedziała cicho, a ja potrząsnęłam głową odmawiając odejścia od szyby. Zielonooki w końcu odwrócił ode mnie wzrok przenosząc je na wampira oraz anioła.

Jeszcze raz PRZEPRASZAM :*** <3333

Obserwatorzy