https://www.youtube.com/watch?v=vmWUUPl8DD4
!!! włączcie do rozdziału !!!
-Witaj.
Zapewne nie pamiętasz mnie.
-Przykro mi, ale nie.
-Nic nie szkodzi. Nathanielu, zaczynamy?
-Co?- Spytałam.
-Chcesz odzyskać wspomnienia, wszystkie?
-Co mam robić?
-Ty nic.- Nat porozsuwał meble po kątach, Gabriela ustawiła
okrąg z białych świec, narysowała kredą jakieś dziwne wzory, a ja stanęłam w
jego środku. Włoski na karku stanęły mi dęba, gdy oczy czarownicy zaszły mgłą,
a usta zaczęły wypowiadać słowa w nie znanym mi języku. Nagle wszystkie świece
oraz wzory zaczęły płonąć. Poczułam gorąco na skórze. Po chwili nie znajdowałam
się już w pokoju pierwotnego, lecz w powozie, a obok mnie siedziała Margaret,
chwilę później stałam w starej rezydencji. Mignęła mi też dwa razy twarz Alexa.
Co sekundę obrazy zmieniały się, a ja razem z nimi swoje położenie.
Niespodziewanie wszystko ustało, znowu byłam w gabinecie Nata, nic już nie
płonęło, a wspomnienia są na swoim miejscu. Upadłam na kolana, oszołomiona taką
ilością… informacji.
-Ja… pamiętam… każdy szczegół.- Wyszeptałam. To takie dziwne
uczucie, jak bym posiadała jeszcze jedne wspomnienia, kogoś innego, jak bym
miała jeszcze jedno życie w głowie.- Teraz cię pamiętam, byłaś przyjaciółką
Margaret.
-I twoją niańką, gdy byłaś młodsza.- Uśmiechnęłam się
słabo.- Pozwól, że zrobię dla ciebie jeszcze jedno, rzucę na ciebie czar, abyś
mogła wychodzić na słońce.- Kiwnęłam głową na znak zgody, a ona dotknęła mojej
głowy i wypowiedziała zdanie po którym oderwała rękę ode mnie.- Już.
-Dziękuję. Mam u ciebie dług wdzięczności.
-Zejdź na razie na dół, później odwiozę cię do domu jeśli
chcesz.- Powiedział Nathaniel.
-Okej.- Tak jak powiedział wróciłam na parter i skierowałam
swoje kroki w stronę salonu, który tak na marginesie jest ogromy. Usiadłam na
kanapie obok Colina. Chwilę milczeliśmy zanim chłopka poderwał się i przerwał
ciszę:
-Chodź pokażę ci pewne miejsce.
-Nie mam teraz ochoty.
-Nie marudź tylko rusz swoje cztery litery.- Nakazał,
pokazałam mu w odpowiedzi język. Zaśmiał się i pociągnął mnie z łatwością za
rękę. Mimo oporów po paru minutach siedzieliśmy w samochodzie. Jechaliśmy drogą
numer 59 przez jakieś piętnaście, dwadzieścia minut, aż w końcu zatrzymaliśmy
się. Niechętnie wysiadłam. Stałam tak chwilę i wpatrywałam w niebo. Na moją
twarz padły ciepłe promienie słońca, które w końcu nie wywoływały mdłości.-
Jeszcze tylko kawałek na pieszo i będziemy na miejscu. Uwierz mi spodoba ci
się.- Ruszyłam za nim, przeszliśmy kilkaset metrów gęstym lasem i znaleźli się
na pięknej polanie porośniętej makami. Na jej przeciwległej stronie znajduje
się wzniesienie, na szczycie którego tworzy się wodospad, a u jego podnóża małe
jeziorko, po którym beztrosko pływają kaczki.
-Miałeś rację, przepięknie tu.- Usiedliśmy na grubym pniu
zwalonego drzewa. Ja błądzę myślami zastanawiając się gdzie jest Alexs, co
robi, czy jest sam, a mój towarzysz puszcza kaczki kamieniami.
-Jak się czujesz po czary mary Gabrieli?
-W końcu wszystko prawie jest na swoim miejscu.
-Prawie?
-Czegoś brakuje mi obok mnie.
-Czegoś? A może kogoś? Wiesz, tak to już jest, gdy TEN ktoś
odchodzi to zaczynamy sobie uświadamiać ile tak naprawdę dla nas znaczył.- Spojrzałam na niego. Do oczu napłynęły mi łzy,
które po chwili spływały po moich policzkach.
-Brakuje mi go, tak strasznie mi go brakuje. Czuję taką
pustkę.- Wyłkałam jednocześnie wtulając się w jego ramię.
-Dlaczego, więc odszedł?
-Bo go zraniłam. Zachowałam się jak podła idiotka, nie dziwi
mnie jego zachowanie.
-Szszsz, jeszcze się zobaczycie.
-Oby.- Siedzieliśmy tak do wieczora, ja wylewająca z siebie
wszystkie smutki, a on cierpliwie mnie słuchając. Gdy zrobiło się naprawdę
późno odwiózł mnie do domu. Odprowadził mnie pod same drzwi.- Nie martw się nie
przebije się kołkiem. Dzięki za wszystko.
-Zawsze do usług.
-Dobranoc.
-Dobranoc Alice. Magicznych snów.- Uśmiechnęłam się i zniknęłam
za drzwiami. Poszłam do swojego pokoju. Ściągnęłam z siebie ubranie, pozostawiając
tylko bieliznę. Już miałam iść do łazienki, gdy w salonie usłyszałam dźwięk
zbijanego szkła. W wampirzym tempie znalazłam się w nim. Nikogo nie ma. Nagle
poczułam ukłucie na ramieniu, po którym nastąpiło pieczenie, które szybko
rozprzestrzeniało się po całym ciele niosąc potworny ból. Syknęłam, wszystkie
siły opuściły mnie niespodziewanie. Upadłam na drewnianą podłogę salonu.
Ostatnie co widziałam to zbliżające się czarne buty. Straciłam przytomność i
dobrze bo ten piekący ból jest nie do wytrzymania. Mam cichą nadzieję, że to
nie te spaczone wilkołaki ze wścieklizną.
+++++++++
Hejka wszystkim :)
Przepraszam, że taki króciutki tym razem wyszedł, ale trzeba dozować akcję ;D
ROZDZIAŁ DEDYKUJĘ ANGEL MADAME. DZIĘKI CI ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE, I ŻE W OGÓLE CZYTASZ MOJE WYPOCINKI ! ;*
Dziękuję również wszystkim innym bo jesteście cudowni <3
Miłego czytania i komentowania ;) Pozdrawiam i do napisania ;*