Oczami Eileen
Nie
musiałam biec długo. Po około dziesięciu minutach moim oczom ukazała się
zielona ściana żywopłotu. Nigdzie nie było wejścia, a na około nie dało się go
obejść, bo był zbyt rozległy. Może to i dobrze. Nie, nie mogę stchórzyć, muszę
być silna tak jak Alex. Zadziwiający jest jego zapał, ale to co powiedział w
pałacu Nagro zakuło mnie w sercu. Rozumiem, że Alice to jego bratnia dusza i
pewnie nie mógłby postąpić inaczej, ale jest moim bratem i fakt, że nie jestem
dla niego, aż tak ważna boli. Z zrezygnowaniem oparłam się o krzak.
Niespodziewanie ściana zaczęła się rozstępować ukazując zieloną ścieżkę.
Przełknęłam ślinę i weszłam do środka. Roślina z powrotem zasunęła się
zamykając mnie w labiryncie. Ruszyłam do przodu. Starałam się użyć wampirzych
zdolności, ale nic nie pomagało. Żadnych dźwięków czy zapachów.
Błądziłam,
wiele razy skręciłam tam gdzie nie powinnam. Labirynt jakby żył, starał się
mnie pozbyć ze swojego wnętrza w jakikolwiek sposób. Korzenie próbowały chwycić
mnie za ręce bądź nogi i wciągnąć pod ziemię, gałęzie przemieniły się w ostre,
małe kołki.
Biegłam na oślep omijając przeszkody. Miałam podrapane ciało
i liczne rany kłute, które nie chciały się goić. Niespodziewanie wpadłam na
idealnie okrągłą polanę z lekkim wzniesieniem, na środku którego siedział
brązowowłosy anioł. Na plecach miał złożone dwa, ogromne, białe skrzydła.
-Podejdź.- W moich uszach rozległ się jego melodyjny głos.
Podeszłam bliżej i poczułam energię bijącą od niego, która zdawała się
promieniować. Moje rany natychmiastowo zniknęły pozostawiając moją skórę bez
skazy.- Nie wielu udało się przejść przez labirynt. Zdałaś próbę i doszłaś do
mnie.
-To ty kierujesz labiryntem?
-Oczywiście. Jestem z nim połączony.
-Myślałam, że anioły starają się ratować ludzi, a nie ich
zabić.
-Nie jesteś człowiekiem. Na śmierć odpowiadam śmiercią. Jak
się nazywasz wampirzyco?
-Eileen, a ty?
-Seneriel.
-Dlaczego siedzisz w środku… niczego?
-Ah ta wasza przyziemna ciekawość.- Westchnął.- Bynajmniej
mam z kimś okazję porozmawiać. Najwyższa Rada tak mnie ukarała za próbę
wpłynięcia na wydarzenia, a nie mamy takiego prawa chyba, że Rada tak powie.
Byłem aniołem stróżem pewnej dziewczyny. Każdy z nas wie jaka czeka przyszłość
na jego podopiecznego. Naszym zadaniem jest chronić ich przed ciemnością, złem,
demonami, śmiercią, możemy w pewien sposób nimi kierować, ale jeśli nie uda nam
się i dojdzie do najgorszego nic nie możemy na to poradzić. Lena, tak się nazywała,
miała wypadek, zginęła. Chciałem zmienić bieg wydarzeń, cofnąć to, lecz
zostałem przyłapany i tak oto skończyłem tutaj. Ciężko być stróżem, ponieważ
jesteśmy połączeni z daną osobą i gdy dzieje jej się coś złego chcemy ją za
wszelką cenę uratować. Dlatego często wybieramy złe posunięcie.
-Przykro mi.
-Nie po to tu przyszłaś. Jakie jest twoje życzenie?-
Zastanowiłam się czy nie mógłby przywrócić Alice życia, ale z tego co mówił to
chyba wykracza to poza jego kompetencje.
-Potrzebuję jedno pióro z twojego skrzydła.
-Dobrze.- Zgiął rękę do tyłu i jednym szarpnięciem wyrwał
sobie śnieżnobiałe piórko.- Proszę.
-Dziękuję.
-Nie martw się, labirynt nie będzie ci już utrudniał drogi.-
Pokiwałam głową i zerwałam się do wyjścia. Krzaki uformowały się prosto wskazując
mi drogę powrotną. Historia opowiedziana przez Seneriela zaintrygowała mnie.
Byłam ciekawa czy i ja jeszcze posiadam swojego własnego stróża. Miło było by
wiedzieć, że ktoś czuwa nad tobą dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni
w tygodniu. Uśmiechnęłam się pod nosem i z triumfem na twarzy wróciłam do
Alexa, Colina i Cedrika.
-Masz?
-Jasne.- Zjawa wyciągnęła do mnie rękę. Wręczyłam mu moją
zdobycz, był wyraźnie zadowolony.
-Bardzo dobrze. Colinie ty pójdziesz do lasu i przyniesiesz
mi kieł przemienionego wilkołaka. Jedna wskazówka ode mnie, to nie jest taki
wilkołak jak ty. Tutaj księżyc zawsze jest w pełni, a słońce działa tak samo
jak on. Jeśli się tu urodziłeś i uaktywniłeś klątwę będziesz zwierzęciem na
wieczność. Podsumowując on nie przemieni się, gdy go o to poprosisz.- Widziałam
strach malujący się na twarzy chłopaka, ale nikt inny nie mógł tego zrobić.
Wampir mógłby przypłacić to życiem, jedno ugryzienie i padamy martwi.
-Dam sobie radę.
-Mam nadzieję.- Rzekł Cedrik. Colin ruszył biegiem na
zachód. Martwiłam się, jeśli się nie przemieni jest praktycznie zwykłym
człowiekiem. Jeśli mu się nie uda Alice już na zawsze pozostanie martwa, a tego
nie zniósł by Alexander. Ponownie stałby się żądną krwi bestią, samolubną oraz
mroczną, bez żadnych zahamowań.
~~~~~~~~~~~~
Witajcie !
Co nieco udało mi się napisać... Przepraszam, ze nie informuję o NN, ale mój internet strasznie zamula i ledwo udaje mi się google otworzyć, więc przepraszam :)
Pozdrawiam i do napisania ;**