czwartek, 21 marca 2013

Rozdział XIX



Oczami Alexandra
                Po kilkunastu minutach doszliśmy do drewnianej wieży, obok której ciągnęła się brukowa droga. Jezu tu się nie zmieniło co najmniej od średniowiecza. Z budynku wyszła czarnowłosa kobieta. Ubrana była w gorset oraz sznurowane spodnie. Przy pasie miała srebrny miecz, złoty sztylet, a w ręku drewnianą włócznię. Ful wypas, zabiła by chyba każdą nadprzyrodzoną istotę. Zapisać w notatniku, nie drażnić czarnowłosych pań. Kobieta zastąpiła nam drogę i obdarzyła złowrogim spojrzeniem.
-Czego tu szukacie?- Powiedziała chłodno. Nikt z załogi nie kwapił się do odpowiedzi, więc wystąpiłem przed szereg.
-Przyszliśmy odwiedzić pewnego wampira.- Obdarzyłem ją szerokim uśmiechem.
-Nie owijaj w bawełnę kotku, tylko gadaj po co tu przyleźliście, bo na herbatę to tu nikt nie wpada, a jeśli nie to wracaj skąd przyszedłeś.
-Okej, kotku, potrzebujemy coś od Pierwszego wampira.- Wybałuszyła oczy po czym odwróciła się i spojrzała gdzieś przed siebie. Gdy ponownie zaszczyciła nas spojrzeniem, jej mina nieco złagodniałą.
-Jesteście pewni, że to pilne? Nagro to nie jest dobry duszek, który spełnia prośby za darmo.
-To sprawa życia lub śmierci, przepuść nas.
-Kaleb!- Obok nas zjawił się niespodziewanie mężczyzna. Na pierwszy rzut oka była widać, że to rodzeństwo.- Zostań na posterunku. Ci idioci idą do Nagro.- Spojrzał na nas zaskoczony, ale nie skomentował wypowiedzi swojej siostry.- Zaprowadzę was tylko do miasta dalej musicie radzić sobie sami. Tak w ogóle to nazywam się Dedris.
-Ded to taka metafora?
-Jeśli chcesz być bardziej martwy to i owszem. Chociaż nie wiadomo na co was przerobi Pierwotny.- Na jej ustach zagościł tajemniczy uśmieszek. Coraz bardziej mi się tu podoba. Ruszyliśmy w stronę rysującego się w oddali miasta.- Widzicie ten ogromny pałac na końcu horyzontu?
-Yhym.
-Tam właśnie on mieszka.- Dalej szliśmy w ciszy. Na około nas była tylko pustka, nie było ani jednego drzewa czy kwiatu. Puste pola porastało morze czerwono – czarnej, krótkiej trawy. Coś w tym miejscu sprawiało, że na moim karku włoski stawały dęba. Po prostu jest tu upiornie. Byłem bardzo ciekaw jak wygląda miasto. Po piętnastu minutach moje pytania zostały rozwiana. Budynki były drewniane, niektóre ceglane. Brukowana droga przepasana była miejscami pisakową, gdzie występowało błoto. Ogólnie panował spory ruch. Rozejrzałem się wokoło, od razu w oczy rzucał się podział na rasy. To znaczy było widać kto jest człowiekiem, a kto nie. Ludzie ubrani byli gorzej, biedniej, u niektórych dało się dostrzec rany po ugryzieniach, bądź siniaki, ale niektórzy nie wyglądali, aż tak źle. Raczej nie chciał bym być tutaj człowiekiem. Kątem oka dostrzegłem przerażenie na twarzy Eileen i obrzydzenie na twarzy Colina. Faktycznie nie był to zbyt przyjemny widok, ale bez przesady, my jesteśmy tymi lepszymi, nie ma czego się bać. Gdy wytężyłem bardziej zmysły do mojego nosa doleciał zapach błota, potu zmieszany z zapachem krwi. Przez moją twarz przemknął cień głodu.
-Gdzie można coś przekąsić? Pamiętając, że ten blondasek to wilkołak i raczej ludzi nie jada.
-Ty i ona idźcie do „Spijalni Georga”, musicie iść prosto i skręcić w pierwszą, lewą uliczkę, tablica jest dość duża, więc powinniście trafić bez problemu. Co do wilkołaka – tu spojrzała na niego z lekkim wstrętem – to znajdziesz karczmę w swojej dzielnicy. Idź prosto i skręć w trzecią aleję po prawo. Zresztą wydzielona jest dużą bramą, więc również nie powinieneś mieć problemu. Pałac znajduje się kawałek za miastem, po drugiej stronie. Wystarczy iść cały czas prosto, możecie jechać lektyką bądź powozem, ale sądzę, że piesza wycieczka będzie bardziej… interesująca. Aha, jeśli zabijecie jakiegoś człowieka to nic wam się nie stanie, ale jeśli będzie to ktoś innego gatunku możecie zostać ukarani.- Za pasa wyciągnęła dwie sakwy. Jedną wręczyła mi, drugą Colinowi.- Tym się płaci. A więc witam w Wymiarze Śmierci, miłego pobytu życzę.- Kobieta w wampirzym tempie ulotniła się zostawiając nas samych. Colin udał się w swoim kierunku, a ja i Eileen w swoim. Wszyscy patrzyli na nas z podejrzeniem, nie wiem czy to przez strój czy co.
-Siostrzyczko?
-Co?
-Dasz radę napić się z niewinnego człowieka? Zauważyłem, że ostatnio jedziesz tylko na woreczkach.
-Wolę się trochę pożywić niż uschnąć.
-Jestem z ciebie taki dumny.
-Nie możesz odpuścić?
-Po pierwsze, sama chciałaś tu przyjść, po drugie mógłbym, ale drażnienie ciebie umila mi czas.- Po chwili staliśmy już przed spijalnią. Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie intensywny zapach krwi. Sala podzielona była na mniejsze pomieszczenia, odgrodzone ciężkimi, czerwonymi zasłonami. Co jakiś czas dało się słyszeć jęki i ciche szepty. Podeszliśmy do baru, za którym stał około trzydziestu letni mężczyzna.
-Nowi?
-Tak jakby.
-Tylko krew?
-Tylko.
-A dla pięknej pani?
-Również.
-W takim razie proszę za mną.- Mężczyzna podprowadził nas do ściany, która była osłonięta kotarą. Pociągnął za gruby, złoty sznur. Kotara rozsunęła się na dwie strony odsłaniając dziesięć kobiet przypiętych łańcuchami do ściany. Okej, nawet dla mnie to nie jest normalne. Ich przerażony wzrok był utkwiony w naszej trójce. Każda ubrana była w skąpą suknię. Niektóre dygotały, inne płakały.- Możecie sobie wybrać posiłek, przepraszam panią, ale chwilowo nie posiadam męskich odpowiedników.
-Weźmiemy dwie. Ja poproszę tą pierwszą z brzegu blondynkę. Siostrzyczko?- Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Nic nie powiedziała tylko wskazała palcem pulchną szatynkę.
-Doskonały wybór, świeży towar.- Uśmiechnął się do nas i wypuścił kobiety.- Nie muszą wracać żywe.- Moja ofiara zaczęła krzyczeć i zerwała się do ucieczki. Szybko zagrodziłem jej drogę, złapałem za nadgarstek i nakazałem umysłem by się nie stawiała. W czwórkę udaliśmy się do jednego z ‘’prywatnych’’ pomieszczeń. W środku znajdowały się kanapy i lampka, która rzucała blade, żółte światło. Bez słowa zatopiłem kły w tętnicy niewolnicy. Gdy lekko osłabła usiadłem na miękkim siedzeniu. Sama krew przynosiła ogromne ukojenie mojemu spragnionemu gardłu i suchym żyłą. W smaku była dobra, ale zacząłem porównywać ją do krwi Alice. Nie ma co, w życiodajność płynów wampirza krew jest dużo lepsza, ale Alice to Alice, zawsze będzie najlepsza. W każdym calu.
Serce kobiety słabło z każdą sekundą. Nie chciałem się odrywać, pragnąłem tylko jednego, zatopienia smutków ostatnich dni w krwi. Przylgnąłem do niej jeszcze mocniej, tym samym bardziej rozszarpując jej delikatną skórę szyi. Z gardła człowieka wydobył się stłumiony krzyk.
-Alex! Starczy ci!- Usłyszałem głos Eileen, był on jednak poza mną. Gdy serce kobiety przestało bić niechętnie oderwałem się od niej. Chwilę miałem zamknięte oczy rozkoszując się cudowną siłą, która napłynęła i napędziła moje wnętrze.- Aż tak bardzo nie mogłeś się powstrzymać?!
-Mogłem, ale jakoś musiałem poprawić sobie humor.
-Pozbawiony moralności idiota!- Warknęła i wyszła. Udałem się za nią.
-Już? Może coś jeszcze zaserwować?
-Nie dziękujemy. Jedna jest martwa, druga jeszcze żyje.
-Klient nasz pan.- Zaśmiałem się sam do siebie.- Trzy monety za jedną.- Otworzyłem sakwę i wręczyłem mu sześć srebrno – złotych monet z podobizną jakiegoś mężczyzny, najprawdopodobniej Pierwotnego wampira.
-Na pewno tu jeszcze wrócimy.
-W takim razie do zobaczenia.- Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w kierunku dzielnicy wilkołaków. Mam nadzieję, że ten kundel nazbyt się nie rozhulał. Przy ogromnej, o ironio, srebrnej bramie zastaliśmy opierającego się o nią Colina.
-Może odpoczniemy przed najtrudniejszym?- Zaproponował. Ah no tak temu poza miską z jedzeniem potrzeba również dwudziestu godzin snu. Zwierzęta. Prychnąłem.
-Nie lepiej rozgościć się w pałacu?- Poruszyłem znacząco brwiami.
-Jeśli cię do niego w ogóle wpuszczą.
-Niech ci będzie.
-Alexander?- Usłyszałem za plecami męski baryton. Odwróciłem się i ujrzałem szatyna o zielonych oczach, odzianego w bogate szaty. Przyjrzałem się uważniej jego twarzy, która wydawała się z skądś znajoma. Po chwili dostałem olśnienia.
-Kris! Ile to lat minęło? Sto? Dwieście?
-Dokładnie sto dwadzieścia trzy brachu. Tak w ogóle wy po tej stronie?
-Długa historia.
-Więc zapraszam do siebie.
-Na chwilę.
-Jasne.- Mrugnął do mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Pobyt tutaj zapowiada się coraz ciekawiej.











++++++++++++++++++++++++++++++++++++

Hejka ! 

I po dość długiej przerwie jest, przepraszam was za nią, ale nie mam czasu... ;/
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam podoba i, że takie przeprosiny przyjmiecie :D 
Przepraszam również jeśli kogoś ostatnio nie informowałam o NN lub zaniedbałam czyjeś opowiadanie, piszcie mi to śmiało tutaj :) Postaram się poprawić :)
Tak więc liczę na szczere komentarze! 
Pozdrawiam i do napisania ;**

12 komentarzy:

  1. Na początku chce powiedzieć, że jesteś cudowna, wspaniała, genialna..ahh *.* po prostu twój komentarz wzbudził we mnie coś takiego, nie umiem tego opisać. Kocham cię ! ;D <3
    Rozdział?! Extra! ( przeczytaj jeszcze raz wszystkie przymiotniki jakimi cię określiłam ;p ). Jestem ciekawa kim jest ten koleś Kris;> Hmm, relacja między Alexem a jego siostrą jest magiczna, nie umiem tego opisać, ale jest świetna!.;D uwielbiam tego bloga <3 Jest moim ulubionym z twoich :P Mam nadzieję, że niedługo z Alice bd wszystko w porządku i laaf story ;D haha. Pozdrawiam serdecznie i...dzięki, że jesteś :) :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojeju ;* I się wzruszyłam, serio, tak mi się miło na serduchu zrobiło...
      Dzięki za cudny komentarz, i też dzięki, że jesteś !!
      ;**

      Usuń
  2. Łał poprostu super. Niewiem co bym zrobiła bez CIEBIEcekam nn Renesmee535

    OdpowiedzUsuń
  3. hej!
    Rozdział bardzo fajny. Jestem zaciekawiona Krisem i chcę już następny rozdział. również czekan na laaf story.
    Pozdraiwam:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ah wy moi romantycy ;P
    Dziękuję za wszystkie komentarze ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka !Świetny rozdział !! Chciałabym już Alice i Alexandra . Nie mogę się już doczekać nowego rozdziału !!! Mam nadzieje że niedługo już będą razem . Pozdrawiam twoje http://thevampirediaresdelena.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział interesujący i zaskakujący. Opis niewolnic w tej karczmie - niesamowity. szkoda, że nie użyłaś jakiegoś starego dialektu, lepiej by to wyglądało, ale ogólnie naprawdę nieźle.
    Ciekawe kim jest ten cały Kris. Mam wrażenie, że Alex za bardzo się udomawia po tej drugiej stronie, czy to nie jest niebezpieczne? Może przecież zostać tam na zawsze (chyba)..?

    Nie wiem, nie spekuluję. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Pozdrawiam.
    Do napisania.! :**
    http://krwia-pisane.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział REWELACJA! :) Strasznie zaciekawiła mnie ta kobieta - strażnik. Kurczę, wydaje się taka tajemnicza i w ogóle. Co do Alexa i Eileen szybko poszło im z posiłkiem :D Współczuje dziewczynie trochę, jest nieprzyzwyczajona do takiego jedzenia jak myślę. I jeszcze ten Kris... Ach czekam na następne :) Pozdrawiam!

    http://zycie-oczami-wampira.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za wszystkie komentarze !! Jesteście cudowni i nie wiem co bym bez was zrobiła, pewnie nie pisała ;D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm...jedyne co mnie ciekawi to to, dlaczego dopiero teraz znalazłam tego bloga...
    Szczerze muszę przyznać, że bardzo mi się spodobało. Muszę sobie zapisać gdzieś twojego bloga, bo chyba nie masz tu nigdzie przycisku do obserwowania lub dodam cię do kręgów, gdy tylko odzyskam dostęp do konta.
    Na pewno będę tu często wpadać i postaram się na bieżąco komentować rozdziały.
    To jest na prawdę wspaniałe i już nie mogę doczekać się nn ! ;**
    ~~Caroline Mikaleson.
    A tu moje blogi, jakbyś mnie nie skojarzyła :
    http://mikaelsonfamily.blogspot.com/
    mrocznestworzenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. hej!
    zapraszam do mnie na NN.
    http://wiecznosc-nalezy-do-nas-kochanie.blogspot.com
    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy