Witajcie po chwilowej przerwie. Starałam się nadrobić zaległości, ale jeśli kogoś zaniedbałam to niech napisze mi.
Nie ma Alexa, ale za to macie już swoją kochaną, starą, dobrą Alice. Ja też się cieszę z jej powrotu. Wyszło mi to jakoś? xD
Więc czas na małe blogowe ogłoszenia:
- Jak widać mamy nowy szablon, który ubóstwiam, a wy?
- Po lewo macie takie coś jak STRONY, jeśli chcecie być informowani o NN u mnie (chodzi o wszystkie blogi) zostaw ślad po sobie w postaci linku do bloga w zakładce INFORMOWANI.
- Również w stronach znajduje się zakładka ZWIASTUN, zachęcam do obejrzenia.
- Nie chcę was martwić, ale bardzo powolnymi krokami zbliżamy się do końca tego bloga. Bynajmniej tak sądzę.
- Dziękuję za wszystkie nominacje! Kocham was <3 <3
- Dzięki za każdy głos oddany na mnie. Można powiedzieć, że zajęliśmy trzecie miejsce :)
- Jeśli macie jakieś pytania, zastrzeżenia czy coś to śmiało walcie w komentarzu !
- Pewnie coś jeszcze miałam napisać, ale zapomniałam ;D ;P
Całusy ;******
ALICE
-Było to bardzo dawno temu. Byłaś młodsza niż teraz, a twój
brat miał sześć lat. Tak samo jak ty był kluczem do zerwania klątwy wilkołaków.
Długo byście nie pozostali rodziną, ponieważ Nathaniel stwierdził, że tak
będzie bezpieczniej. Ty pojedziesz z Margaret, a on z waszym ojcem. Wasi rodzice gdzieś wyszli, ty miałaś zostać
i się nim opiekować.
-Jak on się nazywał?
-Jaime.- Pokiwałam głową by kontynuowała.- Był wieczór,
postanowiłaś wyjść. Jaime ponoć prosił cię byście zostali w domu, ale ty
uparłaś się i poszliście do lasu. Margaret wspominała coś o jakimś chłopaku, z
którym miałaś się spotkać, ale tego nie wiem na pewno. Nie oddaliliście się
daleko, ale na wasze nieszczęście natknęliście się na stado wilków, do tej pory
nikt nie wie czy to były zwykłe zwierzęta, czy też może wilkołaki.- Moje oczy
przybrały kształt okrągłych spodków. Obrazy z przeszłości zaczęły wychodzić na
wierzch. Zaczęłam mówić równo z
wampirzycą.
-Chciałam zawrócić, ale nie mieliśmy szansy by uciec. Jaime
nie umiał dotrzymać mi kroku. Bałam się i go zostawiłam. Wspięłam się na
drzewo, one go złapały… Krzyczał moje imię, chciał żebym mu pomogła, a ja nie
zeszłam… Siedziałam na tym cholernym drzewie i patrzyłam jak wilki
rozszarpywały go na strzępy! Boże jak on krzyczał.- W klatce piersiowej
poczułam ucisk, osunęłam się na ziemię ze łzami, które ściekały po mojej
twarzy.- Powinnam tam zejść i mu pomóc, to ja powinnam zginąć nie on. Bałam
się! Ja po prostu bałam się! Jaime przepraszam. Nie chciałam….- Eileen kucnęła
obok mnie i przytuliła.
-To nie twoja wina.
-Byłam nieodpowiedzialna, to moja wina Eileen.- Nie wiem ile
tak siedziałam i szlochałam, ale bluzka wampirzycy była mokra i brudna. Moja
nagła żałoba, na którą wcześniej nie miałam szans, wydawała się teraz żałosna i
nie na miejscu. Nie, to nie tak powinno wyglądać. Nachyliłam się do nagrobka i
paroma szybkimi ruchami starłam dłońmi z niego mokry mech i brązową ziemię. O
wiele lepiej, ale i tak niewystarczająco. Zabiły go wilki, co za ironia losu. Nasi
rodzice nie powinni opuścić tego miejsca, zhańbili go, opuścili. Jakby nigdy
nie był naszą częścią, jakby nie należał do naszej rodziny. Mimo, iż to nie ja
leżałam parę metrów pod ziemią to i tak czułam się pominięta. Sama nie rozumiem
dla czego. Westchnęłam. Teraz i tak niczego nie zmienię. Niemal czułam, że jest
coś jeszcze do odkrycia. Wspomnienia Jaimiego to tylko kawałek historii.
-Czy… Czy ja mam jeszcze jakąś rodzinę poza rodzicami?
-Tych przybranych.
-Chcę ich zobaczyć, chociaż z daleka, proszę.
-Dobrze, pojedziemy.- Spojrzałam ostatni raz na grób
Jaimiego i ruszyłyśmy do wyjścia. Po drodze podeszłam do martwej kobiety. Jej
oczy były otwarte i ziały przerażeniem oraz pustką. Przymknęłam powieki
staruszki.
-To się więcej nie powtórzy. Obiecuję.- Wsiadłyśmy do
samochodu. Naszym celem był Waszyngton.
Waszyngton.
Stolica Stanów Zjednoczonych. 632 323 milionów mieszkańców, powierzchnia 177
kilometrów kwadratowych. Duże, ruchliwe, wciągnięte w wir szybkiego rozwoju
miasto. Ot co. Tu mieszkałam, żyłam. Bynajmniej przez jakiś czas.
Eileen
w skrócie i bez szczegółów opowiedziała mi to co wie, czyli praktycznie nic. Ze
wszystkich sił starałam się zburzyć ścianę za którą były ukryte moje
wspomnienia, lecz na marne. Stała tam cały czas, nie drgnęła pod naporem mojego
umysłu, woli. Stała tam niewzruszona moimi staraniami, sumiennie wykonując
polecenie wydane przez… kogoś. Szara, zimna, bezwzględna, odcinała mnie od tego
co dobre.
Rozmasowałam skronie, które
zaczęły pulsować pod wpływem wysiłku. Nawet nie zauważyłam kiedy podjechałyśmy
pod czyjś dom. Na podjeździe z szarych płyt stała błękitna honda. Dwie dorosłe
osoby powiedziały coś do małej blondwłosej dziewczynki po czym odeszli do
domu. Ściągnęłam brwi. Ta sytuacja wydawał się tak znajoma, jakbym kiedyś w
niej uczestniczyła. Jeszcze raz spróbowałam naprzeć na ścianę. Tym razem
uległa. Chwyciłam srebrną klamkę z zamiarem wyjścia z samochodu. Eileen złapała
mnie za ramię. To również spowodowało przypływ wspomnień. Kiedyś również
łapałam za klamkę drzwi samochodowych, ale w tedy przed wysiąśćciem powstrzymały
mnie ręce Alexandra.
Spojrzałam na nią błagalnie. Ona tylko podała mi okulary
przeciwsłoneczne. Puściła mnie, a ja w pośpiechu wysiadałam. Po mojej stronie
jezdni, pod rozłożystym drzewem siedział rudawy kot. Dziewczynka, Mery,
ujrzała go i wybiegła na ulicę prosto pod koła ciężarówki, która z piskiem
zaczęła hamować. Słysząc krzyk, który dochodził jakby z oddali pochwyciłam
siostrę i w mgnieniu oka postawiłam z powrotem przed domem. Podbiegli do nas
jej rodzice. Zaczęli głaskać małą po głowie. Przez dłuższą chwilę nie wypuszczałam
jej z ramion. Ona mogła prawie zginąć. W prawdzie nie była moją prawdziwą
siostrą to i tak strata niej była by kolejnym bolesnym ciosem. Tyle wspólnych
wspomnień, które powoli wracały do mojej głowy. Wskakiwały na swoje miejsce jak
zagubiony puzzel trudnej układanki. Odsunęłam się na bok dopuszczając
przybranych rodziców do córki. W panice oglądali jej drobne ciałko, dopiero po
kilku minutach dostrzegli mnie. Spięłam się w obawie przed rozpoznaniem mnie.
-Dziękujemy ci. Znalazłaś się tak szybko przy niej, nie chcę
myśleć co by się stało, gdyby nie ty!- Powiedział na jednym tchu kobieta.
-Nie ma sprawy.- Oboje spojrzeli na mnie przenikliwie. Ah
tak, głos.
-Mogła byś zdjąć okulary?
-Sophio!- Skarcił ją mąż.
-Wybacz. Jeszcze raz ci dziękujemy.- Pokiwałam tylko z wolna
głową i wróciłam do Eileen. Chwilę jeszcze patrzyłam na obrazek szczęśliwych
osób, które kiedyś były moją rodziną.
Przypomniałam
sobie. Wszystko bez wyjątku. Dawne czasy, Murcję, Nathaniela, Margaret, Alexa,
wypad na skały, przemianę w wampira, śmierć, Anariela… Po raz pierwszy od wielu
dni mogłam oddychać swobodnie. Musiałam uwierzyć, że teraz będzie wszystko
dobrze, że teraz powrócę naprawdę. Popatrzyłam ostatni raz na równo
przystrzyżone trawniki, nienaganne domy. Teraz jest w porządku mimo, iż kilka
osób będzie mi jeszcze próbować przebaczyć. Nie będę się usprawiedliwiać.
Coś w
środku mnie zaczęło przyjemnie łaskotać moje wnętrze. To był impuls kierujący
mnie we właściwą stronę. Alex. To jest to. Nasze uczucie powróciło do mnie,
więź, miłość, potrzeba przebywania w towarzystwie jego osoby. Uśmiechnęłam się
wesoło.
-Eileen jedźmy już do domu.
-Witaj z powrotem Alice.
-Ja też się cieszę, że cię widzę.
Hej!
OdpowiedzUsuńAh... Alice nareszcie wróciła. Chociaż jej mroczna strona też była fajna to taka jest fajniejsza. Świetnie opisałaś jak jej wracały wspomnienia. No po prostu idealnie. Spohie chyba zaczęła coś podejrzewać, kiedy Al uratowała Mery. Oczękuję w następnym rozdziale dużo Alexa i Alice.
Szablon jest piękny. Też mnie urzekł.
Czekam na NN.
całuję
xoxo
Hejka !!! Nareszcie powróciła stara Alice , tak za nią tęskniłam !! Szkoda że nie było Alexa w rozdziale , mam nadzieje że będzie w następnym i nie zrobi nic głupiego !! Czekam na nn !! Już nie mogę się doczekać kochana , nie chcę końca tego bloga :( !! Pozdrawiam twoje http://thevampirediaresdelena.bloog.pl/
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńTen rozdział był po prostu ... nie wiem jak ubrać to wszystko w słowa, po prostu wielkie WOW!!! Wreszcie odnalazła się nasza ukochana Alice. ;)
Nie mogłam w tym momencie posiadać się ze szczęścia. Te emocje towarzyszące podczas czytania wzięły nade mną górę.
Miała ochotę popłakać się ze szczęścia i wzruszenia.
Szkoda tylko, że chcesz już kończyć tego bloga :( , no bo cóż jest przecież wspaniały. A co do szablonu, też sądzę, że jest śliczny . ^_^
Z niecierpliwością czekam na NN i dalsze losy bohaterów. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny ~Vittoria
Hej:) Rozdział po prostu rewelacja:) Stara Alice wróciła,ale ta poprzednia nie była też taka okropna:) Szkoda że nie było Alexa,ale liczę że pojawi się następnym razem:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;D
No kochana! :*
OdpowiedzUsuńSpisałaś się nie na 6, ale na 1988456341 :D
Wspaniale opisałaś te wspomnienia, które do niej powracały i wgl świetnie wszystko wymyśliłaś! Jeejku, jak się cieszę! Dziękuję ci bardzo, że mogłam to przeczytać.. Serio, wzruszyłam się przy tej scenie z tą dziewczynką, którą uratowała.. Ohh *.* dziękidziękidzięki! ♥
A historia z bratem..dokładnie taka, o jaką mi chodziło ;) Nieźle musiało ją sumienie dręczyć, o jeeny.. mocne!
Ciekawe jak przyjmie ją Alex.. Od razu jej wybaczy, czy będzie potrzebował trochę czasu. bardzo ciekawi mnie to i o jaaa, mam milion myśli w głowie na raz :D
KobieeetooO! Teraz musisz szybko dodać, w expresowym tempie, przed piątkiem, bo wyjeżdżam :D
Pozdrawiam cię baaaaaaardzoo gorąąącoooo ! :*
Jest ! Alice wróciła ! Nareszcie ! Ale ta opowieść o jej bracie... To że ona czuła że powinna umrzeć i wgl... Wow !
OdpowiedzUsuńNo nie wiem co napisać... Bardzo podobał mi się ten rozdział i bardzo szybko mi zleciał. Tak lekko napisany no i.... teraz zacznie się moje kochane love story *.* mam nadzieję... No nic nie wiem co jeszcze napisać... Więc... czekam na nn i mam nadzieję że szybko napiszesz kolejny ;* Pozdrawiam i zapraszam na Corner'a na 4 rozdział :D
http://cornersee.blogspot.com/
Zapraszam do mnie na NN http://all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ~Vittoria