Oczami Alexandra
Po
kilkunastu minutach doszliśmy do drewnianej wieży, obok której ciągnęła się brukowa
droga. Jezu tu się nie zmieniło co najmniej od średniowiecza. Z budynku wyszła
czarnowłosa kobieta. Ubrana była w gorset oraz sznurowane spodnie. Przy pasie
miała srebrny miecz, złoty sztylet, a w ręku drewnianą włócznię. Ful wypas,
zabiła by chyba każdą nadprzyrodzoną istotę. Zapisać w notatniku, nie drażnić
czarnowłosych pań. Kobieta zastąpiła nam drogę i obdarzyła złowrogim
spojrzeniem.
-Czego tu szukacie?- Powiedziała chłodno. Nikt z załogi nie kwapił
się do odpowiedzi, więc wystąpiłem przed szereg.
-Przyszliśmy odwiedzić pewnego wampira.- Obdarzyłem ją
szerokim uśmiechem.
-Nie owijaj w bawełnę kotku, tylko gadaj po co tu
przyleźliście, bo na herbatę to tu nikt nie wpada, a jeśli nie to wracaj skąd
przyszedłeś.
-Okej, kotku, potrzebujemy coś od Pierwszego wampira.-
Wybałuszyła oczy po czym odwróciła się i spojrzała gdzieś przed siebie. Gdy
ponownie zaszczyciła nas spojrzeniem, jej mina nieco złagodniałą.
-Jesteście pewni, że to pilne? Nagro to nie jest dobry
duszek, który spełnia prośby za darmo.
-To sprawa życia lub śmierci, przepuść nas.
-Kaleb!- Obok nas zjawił się niespodziewanie mężczyzna. Na pierwszy
rzut oka była widać, że to rodzeństwo.- Zostań na posterunku. Ci idioci idą do
Nagro.- Spojrzał na nas zaskoczony, ale nie skomentował wypowiedzi swojej
siostry.- Zaprowadzę was tylko do miasta dalej musicie radzić sobie sami. Tak w
ogóle to nazywam się Dedris.
-Ded to taka metafora?
-Jeśli chcesz być bardziej martwy to i owszem. Chociaż nie
wiadomo na co was przerobi Pierwotny.- Na jej ustach zagościł tajemniczy
uśmieszek. Coraz bardziej mi się tu podoba. Ruszyliśmy w stronę rysującego się
w oddali miasta.- Widzicie ten ogromny pałac na końcu horyzontu?
-Yhym.
-Tam właśnie on mieszka.- Dalej szliśmy w ciszy. Na około
nas była tylko pustka, nie było ani jednego drzewa czy kwiatu. Puste pola
porastało morze czerwono – czarnej, krótkiej trawy. Coś w tym miejscu
sprawiało, że na moim karku włoski stawały dęba. Po prostu jest tu upiornie.
Byłem bardzo ciekaw jak wygląda miasto. Po piętnastu minutach moje pytania
zostały rozwiana. Budynki były drewniane, niektóre ceglane. Brukowana droga
przepasana była miejscami pisakową, gdzie występowało błoto. Ogólnie panował
spory ruch. Rozejrzałem się wokoło, od razu w oczy rzucał się podział na rasy.
To znaczy było widać kto jest człowiekiem, a kto nie. Ludzie ubrani byli
gorzej, biedniej, u niektórych dało się dostrzec rany po ugryzieniach, bądź
siniaki, ale niektórzy nie wyglądali, aż tak źle. Raczej nie chciał bym być
tutaj człowiekiem. Kątem oka dostrzegłem przerażenie na twarzy Eileen i
obrzydzenie na twarzy Colina. Faktycznie nie był to zbyt przyjemny widok, ale
bez przesady, my jesteśmy tymi lepszymi, nie ma czego się bać. Gdy wytężyłem
bardziej zmysły do mojego nosa doleciał zapach błota, potu zmieszany z zapachem
krwi. Przez moją twarz przemknął cień głodu.
-Gdzie można coś przekąsić? Pamiętając, że ten blondasek to
wilkołak i raczej ludzi nie jada.
-Ty i ona idźcie do „Spijalni Georga”, musicie iść prosto i
skręcić w pierwszą, lewą uliczkę, tablica jest dość duża, więc powinniście
trafić bez problemu. Co do wilkołaka – tu spojrzała na niego z lekkim wstrętem –
to znajdziesz karczmę w swojej dzielnicy. Idź prosto i skręć w trzecią aleję po
prawo. Zresztą wydzielona jest dużą bramą, więc również nie powinieneś mieć
problemu. Pałac znajduje się kawałek za miastem, po drugiej stronie. Wystarczy
iść cały czas prosto, możecie jechać lektyką bądź powozem, ale sądzę, że piesza
wycieczka będzie bardziej… interesująca. Aha, jeśli zabijecie jakiegoś
człowieka to nic wam się nie stanie, ale jeśli będzie to ktoś innego gatunku
możecie zostać ukarani.- Za pasa wyciągnęła dwie sakwy. Jedną wręczyła mi,
drugą Colinowi.- Tym się płaci. A więc witam w Wymiarze Śmierci, miłego pobytu
życzę.- Kobieta w wampirzym tempie ulotniła się zostawiając nas samych. Colin
udał się w swoim kierunku, a ja i Eileen w swoim. Wszyscy patrzyli na nas z
podejrzeniem, nie wiem czy to przez strój czy co.
-Siostrzyczko?
-Co?
-Dasz radę napić się z niewinnego człowieka? Zauważyłem, że ostatnio
jedziesz tylko na woreczkach.
-Wolę się trochę pożywić niż uschnąć.
-Jestem z ciebie taki dumny.
-Nie możesz odpuścić?
-Po pierwsze, sama chciałaś tu przyjść, po drugie mógłbym,
ale drażnienie ciebie umila mi czas.- Po chwili staliśmy już przed spijalnią.
Weszliśmy do środka i od razu uderzył we mnie intensywny zapach krwi. Sala
podzielona była na mniejsze pomieszczenia, odgrodzone ciężkimi, czerwonymi
zasłonami. Co jakiś czas dało się słyszeć jęki i ciche szepty. Podeszliśmy do
baru, za którym stał około trzydziestu letni mężczyzna.
-Nowi?
-Tak jakby.
-Tylko krew?
-Tylko.
-A dla pięknej pani?
-Również.
-W takim razie proszę za mną.- Mężczyzna podprowadził nas do
ściany, która była osłonięta kotarą. Pociągnął za gruby, złoty sznur. Kotara
rozsunęła się na dwie strony odsłaniając dziesięć kobiet przypiętych łańcuchami
do ściany. Okej, nawet dla mnie to nie jest normalne. Ich przerażony wzrok był
utkwiony w naszej trójce. Każda ubrana była w skąpą suknię. Niektóre dygotały,
inne płakały.- Możecie sobie wybrać posiłek, przepraszam panią, ale chwilowo
nie posiadam męskich odpowiedników.
-Weźmiemy dwie. Ja poproszę tą pierwszą z brzegu blondynkę.
Siostrzyczko?- Usłyszałem jak głośno przełyka ślinę. Nic nie powiedziała tylko
wskazała palcem pulchną szatynkę.
-Doskonały wybór, świeży towar.- Uśmiechnął się do nas i
wypuścił kobiety.- Nie muszą wracać żywe.- Moja ofiara zaczęła krzyczeć i
zerwała się do ucieczki. Szybko zagrodziłem jej drogę, złapałem za nadgarstek i
nakazałem umysłem by się nie stawiała. W czwórkę udaliśmy się do jednego z ‘’prywatnych’’
pomieszczeń. W środku znajdowały się kanapy i lampka, która rzucała blade,
żółte światło. Bez słowa zatopiłem kły w tętnicy niewolnicy. Gdy lekko osłabła
usiadłem na miękkim siedzeniu. Sama krew przynosiła ogromne ukojenie mojemu
spragnionemu gardłu i suchym żyłą. W smaku była dobra, ale zacząłem porównywać
ją do krwi Alice. Nie ma co, w życiodajność płynów wampirza krew jest dużo
lepsza, ale Alice to Alice, zawsze będzie najlepsza. W każdym calu.
Serce kobiety słabło z każdą sekundą. Nie chciałem się
odrywać, pragnąłem tylko jednego, zatopienia smutków ostatnich dni w krwi.
Przylgnąłem do niej jeszcze mocniej, tym samym bardziej rozszarpując jej
delikatną skórę szyi. Z gardła człowieka wydobył się stłumiony krzyk.
-Alex! Starczy ci!- Usłyszałem głos Eileen, był on jednak
poza mną. Gdy serce kobiety przestało bić niechętnie oderwałem się od niej.
Chwilę miałem zamknięte oczy rozkoszując się cudowną siłą, która napłynęła i
napędziła moje wnętrze.- Aż tak bardzo nie mogłeś się powstrzymać?!
-Mogłem, ale jakoś musiałem poprawić sobie humor.
-Pozbawiony moralności idiota!- Warknęła i wyszła. Udałem
się za nią.
-Już? Może coś jeszcze zaserwować?
-Nie dziękujemy. Jedna jest martwa, druga jeszcze żyje.
-Klient nasz pan.- Zaśmiałem się sam do siebie.- Trzy monety
za jedną.- Otworzyłem sakwę i wręczyłem mu sześć srebrno – złotych monet z
podobizną jakiegoś mężczyzny, najprawdopodobniej Pierwotnego wampira.
-Na pewno tu jeszcze wrócimy.
-W takim razie do zobaczenia.- Wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy
w kierunku dzielnicy wilkołaków. Mam nadzieję, że ten kundel nazbyt się nie rozhulał.
Przy ogromnej, o ironio, srebrnej bramie zastaliśmy opierającego się o nią
Colina.
-Może odpoczniemy przed najtrudniejszym?- Zaproponował. Ah
no tak temu poza miską z jedzeniem potrzeba również dwudziestu godzin snu.
Zwierzęta. Prychnąłem.
-Nie lepiej rozgościć się w pałacu?- Poruszyłem znacząco
brwiami.
-Jeśli cię do niego w ogóle wpuszczą.
-Niech ci będzie.
-Alexander?- Usłyszałem za plecami męski baryton. Odwróciłem
się i ujrzałem szatyna o zielonych oczach, odzianego w bogate szaty.
Przyjrzałem się uważniej jego twarzy, która wydawała się z skądś znajoma. Po
chwili dostałem olśnienia.
-Kris! Ile to lat minęło? Sto? Dwieście?
-Dokładnie sto dwadzieścia trzy brachu. Tak w ogóle wy po
tej stronie?
-Długa historia.
-Więc zapraszam do siebie.
-Na chwilę.
-Jasne.- Mrugnął do mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem. Pobyt tutaj zapowiada się coraz ciekawiej.
++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Hejka !
I po dość długiej przerwie jest, przepraszam was za nią, ale nie mam czasu... ;/
Mam nadzieję, że ten rozdział się wam podoba i, że takie przeprosiny przyjmiecie :D
Przepraszam również jeśli kogoś ostatnio nie informowałam o NN lub zaniedbałam czyjeś opowiadanie, piszcie mi to śmiało tutaj :) Postaram się poprawić :)
Tak więc liczę na szczere komentarze!
Pozdrawiam i do napisania ;**