ALICE
Alex i Grace siedzieli na ławce i
obserwowali moje poczynania. Słuchałam uważnie wskazówek Josepha odnośnie mojej
anielskiej strony i mocy z nią związaną.
-Musisz
skupić się na tym czego chcesz. Moc często reaguje już na twoje myśli, strach,
gniew. Powinnaś jasno nadać jej cel. Nie wybiegaj za daleko i nie myśl o
tysiącu rzeczy na raz. Zamknij oczy i wyobraź sobie swoje dłonie, tylko dłonie
otoczone błękitnym światłem. Zażądaj by moc pokazała się, ale nie do celów
obronnych.
-Mówisz
jakby to była jakaś istota.- Szepnęłam.
-W pewnym
sensie tak jest. Aniołowie swą potęgę czerpią z życia i z światłości, więc w
połowie ona żyje. A teraz spróbuj zrobić to co ci mówiłem.- Wzięłam głęboki
wdech pozwalając powietrzu delikatnie wpełznąć do mych płuc. Wyobraziłam sobie
jak błękitne światło oplata moje dłonie. Chciałam ponownie to poczuć, ciepło z
tym związane i siłę. Niestety pierwsze kilkanaście prób nie powiodło się.
-To się nie
uda!- Wrzasnęłam zaciskając pięści.- Czy zawsze musi się coś najpierw stać bym
stała się przydatna?!
-Uspokój
się. Nie aktywuj mocy gniewem.
-Może to
jedyny sposób?! Przecież najważniejsze żeby działało!- Byłam sfrustrowana i
podirytowana. Joseph chciał do mnie podejść, ale wystarczył tylko lekki dotyk,
a anioł poleciał na drugi koniec ogrodu. Spojrzałam na swoje ręce. Udało się!
Po chwili zorientowałam się, że błękitne światło zaczyna oplatać moje ciało
coraz bardziej. Pochłaniało jego całą powierzchnię. Chciałam by się skurczyła,
ale nie panowałam nad nią. Zawładnęła mną i jedyne czego pragnęłam, czego ona
pragnęła to zgładzenie choćby najmniejszego mroku. Moje pełne gniewu spojrzenie
powędrowało w kierunku Alexandra.
-Alice
uspokój się! Musisz nad tym zapanować!- Alex wstał mówiąc do mnie. Nie
słuchałam go tylko chwyciłam za koszulę i cisnęłam nim o drzewo.
ALEXANDER
Podniosłem się szybko z ziemi
nastawiając skręcony nadgarstek. Alice zatracała się coraz bardziej. Błękitne
światło oplatało ją i krążyło po całym jej ciele. Wyglądała jak chodzące,
niebieskie mini tornado, które zbliżało się do mnie.
-Musimy jej
pomóc. Jeśli się zatraci całkowicie straci duszę i stanie się maszyną do
zabijania dzieci ciemności.
-Jakiś
pomysł?- Mruknąłem i przygotowałem się do kolejnego ciosu. Tym razem poleciałem
w róg ogródka.- Alice nie będę z tobą walczył. Nie jesteś sobą, proszę wróć do
nas, do mnie!
-Milcz
wampirze!- Głos, którym to coś przemawiało nie należał już do mojej Alice.
Chciałem wstać i ją wyminąć, ale nie zdążyłem. Jedną ręką chwyciła mnie za
kark, drugą bez cienia zawahania wbiła w klatkę piersiową. Jej palce zacisnęły
się na martwym sercu. Ból był niemiłosierny, jakby ktoś wbijał we mnie kołek.
-Joseph zrób
coś bo ona go zabije!- Wrzeszczała spanikowanym głosem Grace. Anioł ostrożnie podszedł Alice od tyłu i
zagłębił ręce w błękitnej mocy. Przymknął oczy i zaczął szeptać w dziwnym
języku. Po kilku minutach dłoń dziewczyny opuściła moje ciało.
-Ja…- Nie
skończyła ponieważ zemdlała. W ostatnim momencie złapałem ją. Bez słowa
zaniosłem ją na kanapę. Pogłaskałem po policzku. Ta cała sprawa coraz mniej mi
się podoba. Zbyt duże ryzyko.
-Nie
mówiłeś, że to będzie zagrażać jej życiu!- Warknąłem w stronę anioła.- Lepiej
wymyśl inne ćwiczenia bo ona nie będzie tego robić! Tobie i tej całej Radzie Słońce za mocno przypala mózgi tam na górze!
-Nie do
ciebie należy ta decyzja. Zresztą ona już nie ma wyjścia.- Odparował Joseph.
Ściągnąłem brwi.
-Nie pozwolę
by coś jej się stało, więc lepiej wysil szare komórki i wymyśl coś innego.-
Syknąłem i usiadłem obok Alice głaszcząc po włosach.
ALICE
Głowa bolała mnie niemiłosiernie.
Byłam zmęczona. Powoli otworzyłam oczy, które oślepiło rażące Słońce.
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Pierwsze co zobaczyłam, gdy obraz nabrał
ostrości to zmartwiona twarz Alexa.
-Dobrze się
czujesz?- Spytał przykładając dłoń do mojego policzka.
-Głowa mi
pęka.- Spojrzałam na niego uważnie. Dopiero teraz wróciło do mnie to co się
działo.- Ja przepraszam, nie wiem co we mnie wstąpiło.- Wampir ucałował mnie w
czoło.
-To nie
twoja wina.- Spojrzał z obrzydzeniem na Josepha.
-Powinnam
szybko nabrać sił. Alex ja muszę nad tym zapanować.
-Nie! Nie
będziesz tego robić!
-I tak to
zrobię za twoim pozwoleniem czy bez niego.- Wstałam.- To moja decyzja, mój
wybór, Alex.
-Nie mogę
cię stracić.- Szepnął.
-Nie
stracisz.
~~~~~~~~~~~~
Hejka !
Sorka, że tak krótko, ale nie mam zbytnio czasu... Ah te wakacje xD
Mam nadzieję, że się podobało :)
KOMENTUJCIE ;p
Pozdrawiam ;**